Czechy-AquaKlim, Sanatoria Klimkovice
O możliwości odbycia praktyk w Sanatoriach Klimkovice dowiedziałem się w trakcie studiów na wymianie semestralnej w Olomouc. Klimkovice to mała miejscowość o charakterze bardziej podmiejskim niż uzdrowiskowym, ponieważ położona jest na obrzeżach Ostravy. Same Sanatoria natomiast leżą u stóp Niskiego Jesioniku, a otoczone są lasami i polami. Słyną głównie z kąpieli leczniczych w wodzie jodobromowej, tzw. solance, jednakże w Czechach są znane także jako jeden z największych i najlepszych ośrodków rehabilitacji dzieci.
W trakcie dwóch miesięcy na przełomie zimy i wiosny miałem okazję poznać obie części Sanatorów: część dziecięcą i część dla dorosłych. Pierwsza z nich mieści ok. 200 pacjentów, którzy przebywają w Sanatoriach z reguły przez okres 1 miesiąca. Są to przede wszystkim dzieci z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, ze wszelkiego rodzaju dystrofiami mięśniowymi oraz chorobami genetycznymi. Zdarzają się także pacjenci ortopedyczni oraz nastolatki z zaburzeniami ginekologicznymi.
Pracę w części dziecięcej znacząco ułatwiła mi podstawowa znajomość języka czeskiego, którą wyniosłem z wymiany w Olomouc. Dzięki temu mogłem pracować praktycznie z każdym terapeutą. Na początku miałem trochę problemów z zadawaniem pytań, gdy czegoś nie rozumiałem. Z drugiej strony jednak żaden terapeuta nie miał problemów, żeby mi wyjaśnić, co robi i dlaczego. Po niedługim czasie poczułem się częścią zespołu – pomagałem w pracy z dziećmi w cięższym stanie, sam wymyślałem ćwiczenia lub adaptowałem je, w zależności od reakcji pacjentów. Obsługiwałem też urządzenia w centrum lokomocji, a w wolnym czasie podglądałem pracę ergoterapeutów, pedagogów specjalnych i logopedów.
Część dla dorosłych to znacznie większy kompleks niż część dziecięca. Ma miejsce dla ok. 300 pacjentów, z których większość jest po operacjach wszczepienia endoprotez stawów biodrowych i kolanowych, z przewlekłymi bólami kręgosłupa, a także po operacjach przepukliny jądra miażdżystego. Znaczny odsetek pacjentów to ludzie po udarach oraz wszelakich wypadkach wymagających intensywnej neurorehabilitacji. Do ich grona zaliczyć można również pacjentów z ranami odniesionymi w trakcie działań zbrojnych w krajach arabskich. Są to najczęściej rany postrzałowe, które uszkodziły struktury nerwów lub splotów nerwowych, a także uszkodzenia mózgowia spowodowane wybuchem granatu. Jest też sporo pacjentek ginekologicznych, po operacjach lub ze zdiagnozowaną niepłodnością.
Gdy trafiłem na część dla dorosłych, mój czeski był już w miarę płynny, aczkolwiek okazało się, że nie był już tak bardzo potrzebny. Pracowałem tutaj z młodą parą polskich fizjoterapeutów (oboje studiują zaocznie w Krakowie). Ponadto prawie wszyscy pacjenci neurologiczni, z którymi pracowałem, byli Arabami, którzy zostali postrzeleni w trakcie walk. Ponieważ większość z nich zna po angielsku tylko kilka słów, lekarze i terapeuci uczą się podstawowych słów po arabsku i dzięki temu mogą przeprowadzić z nimi wywiad. Dla mnie bariera językowa była początkowo sporym wyzwaniem, ale odkąd przestawiłem się na mówienie po polsku i język migowy, okazało się, że komunikacja nie jest żadnym problemem. Z tymi pacjentami prowadziłem neuromobilizację, a także pokazywałem im proste ćwiczenia. Codziennie pomagałem też jednemu z fizjoterapeutów w 2,5-godzinnej terapii czeskiego pacjenta w bardzo ciężkim stanie po powikłanym urazie mózgoczaszki. Pracowaliśmy tam w zespole czteroosobowym wraz z żoną pacjenta i opiekunem medycznym. Ponadto podpatrywałem indywidualne i grupowe ćwiczenia wg metody Mojžíšovéj, dedykowane dla kobiet z zaburzeniami ginekologicznymi. Brałem także udział w grupowych ćwiczeniach relaksacyjnych prowadzonych przez psychologów.
Dzięki tym praktykom zyskałem przede wszystkim pewność siebie, ponieważ musiałem sam dobierać ćwiczenia do możliwości i chęci pacjenta. Oswoiłem się w pracy z dziećmi, a także nauczyłem się pracować bez komunikacji werbalnej. Będzie to nieocenione w przyszłości, ponieważ zapewne nie raz spotkam się z pacjentem, z którym możliwa będzie tylko i wyłącznie komunikacja niewerbalna. Z drugiej strony, nauczyłem się też współpracować w zespole złożonym z osób niebędących fizjoterapeutami, gdzie bardzo istotne jest precyzyjne formułowanie komunikatów. Ponadto, czerpiąc z doświadczenia Czechów, nauczyłem się sporo o kinezjologii rozwojowej, a także przećwiczyłem w praktyce metody o nią oparte. Poznałem sposób pracy i podejście różnych terapeutów do różnych pacjentów, co będzie bardzo pomocne przy wypracowaniu własnego stylu pracy.
Ten czas, który tu spędziłem, uważam za bardzo dobrze wykorzystany i bardzo chętnie tu kiedyś wrócę. Może nawet do pracy?
Tomasz, Fizjoterapia, III rok